Duży format

Film albo serial – oto jest pytanie. O zacierających różnicach w masowej rozrywce

Odpowiedź na powyższe pytanie wbrew pozorom nie jest łatwa. Czy odważysz się wybrać?

Najważniejsze
  • Serialowy maratończyk czy krytyk filmowy?
  • Wysokobudżetowe seriale, czyli kilka słów o Zagubionych
  • „House of Cards” i Binge-watching w natarciu
  • Brak wyraźnych różnic pomiędzy filmem, a serialem
  • Harry Potter jako serial telewizyjny? To jest myśl!
  • Kina mają coraz mniejszy monopol na filmową rozrywkę
  • Kontrowersje wokół internetowych filmów

W dzisiejszej kulturze zacierają się różnice między filmem, a serialem telewizyjnym. Odpowiedź na tytułowe pytanie jest niejednoznaczna. Co wybierasz?


Zainspirowany Hamletem stawiam przed Tobą równie ważne pytanie: Film czy serial? Przyznasz, że nie sposób odpowiedzieć, jaka forma masowej rozrywki najbardziej do Ciebie przemawia. Możesz być prawdziwym krytykiem filmowym, albo serialowym maratończykiem. W ten sposób sprawa wydaje się być rozwiązana. Rzeczywistość jest jednak zgoła inna i stawia przed Tobą filozoficzny dylemat. Jak go rozwiązać? Na pomoc przychodzę ja – z przyjemnością wskażę Ci właściwe rozwiązanie i odpowiem dlaczego jest to serial. Musisz mi wybaczyć, jestem tym wspomnianym biegaczem, który każdego wieczoru uprawia swój nałóg w domowym zaciszu. Ty – rzecz jasna – możesz mieć zupełnie inny pogląd (i ja nie mam z tym żadnego problemu!).

(…) o wyraźnych różnicach

Przenieśmy się kilkanaście lat wstecz. Bez obaw, tylko na chwilę – obiecuję! Kiedyś, aby obejrzeć wysokobudżetowy film, musieliśmy udać się do kina. Owszem, takie tytuły pojawiały się (i są nadal emitowane) w tradycyjnej telewizji. Z kolei serial niegdyś był rozrywką „ogłupiającą”, a do oglądania seriali każdy z nas wstydził się przyznawać. Ba! Nawet nie było zbytniej różnicy pomiędzy latynoskimi telenowelami, a polskimi tasiemcami. Jeśli popatrzymy na seriale nieco innego kalibru, takie jak „Drużyna A” czy „MacGyver”, to dzisiaj byłyby niczym innym jak „guilty pleasure” (czyt. przyjemną rozrywką niewymagającą głębszego myślenia).

Film, Serial, MacGyver
Film albo serial – MacGyver

Świat poszedł jednak do przodu, a szybki rozwój nowych technologii sprawił, że konsumpcja tego typu rozrywki zmieniła się o 180 stopni. Warto tutaj przytoczyć rosnącą popularność serwisów z wideo na życzenie (platformy VOD), czy przeniesienie telewizji linearnej do internetu. To dopiero początek zacierania różnic pomiędzy filmem, a serialem.



Wysokobudżetowe seriale

Feralny lot 815 linii Oceanic Airlines w 2005 roku. Z pamiętnej katastrofy ocalało 48 pasażerów, którzy znaleźli się na nieznanej wyspie. Brzmi znajomo? Oczywiście, że tak. Nawet jeśli nieznane są Ci losy bohaterów serialu „Zagubieni” (ang. Lost), to na pewno znany jest Ci ten tytuł. To pierwsza w historii telewizji produkcja cechująca się nakładami finansowymi na poziomie niejednego głośnego tytułu filmowego! Uszczypliwi mogliby wskazać „Pacyfik”, gdyż średnio jeden odcinek kosztował ok. 20 mln dolarów. Umówmy się jednak, że był to miniserial, a zatem wykluczam z tego zacnego zestawienia (he he).

Film albo serial - Zagubieni
Film albo serial – Zagubieni

Nie omieszkam wspomnieć, że powyższa produkcja niezmienne od lat utrzymuje pozycję lidera na mojej TOP liście.

Mówiłem już, że kocham seriale?

Pilotowy odcinek „Zagubionych” zaprezentowany w dwóch częściach był ówcześnie najdroższym odcinkiem pilotażowym w historii telewizji. Stacja ABC na pierwsze dwa epizody wydała ok. 10-14 mln dolarów. Kwota wydaje się być kolosalna, ale z punktu widzenia dzisiejszej telewizji – marginalna. Taki koszt za jeden odcinek jest dzisiaj powszechny, po 10 mln dolarów kosztują epizody dla takich tytułów jak „Sense8”, „The Get Down”, „Westworld” czy „Vinyl”. Wymienione seriale to wierzchołek góry lodowej, a nadawcy stale wydają się prześcigać o tytuł firmy wydającej na produkcje najwięcej. Do walki staje także amerykańska platforma (więcej o niej w dalszej części artykułu) dostępna tylko w internecie. Serwis VOD zaciąga ogromny kredyt i przygotowuje się do pracy nad serialem „Wiedźmin”, mającym być godnym następcą „Gry o Tron” znanej z anteny HBO.

„House of Cards” i Binge-watching w natarciu

Spokojnie, za chwilę opiszę czym naprawdę jest zjawisko binge-watchingu. Pozwolisz, że zanim do tego dojdę przytoczę kilka słów o najgłośniejszej produkcji zrealizowanej na potrzeby serwisu VOD. A nazywając rzecz po imieniu – dla platformy Netflix. Serwis oferuje produkcje znane z telewizji, ale także te, które realizuje na własną rękę. Każdy serialomaniak dostrzeże, że akurat Reed Hastings (dla niewtajemniczonych – prezes Netfliksa) doskonale wie, jak zrobić dobrą produkcję. I ja to wiem, bo jak zdążyliście zauważyć, bardzo lubię oglądać… ok, już, już, po co te nerwy?

Film albo serial - House of Cards
Film albo serial – House of Cards

O „House of Cards’ zrobiło się głośno za sprawą jej dystrybucji. To pierwszy tak dopracowany i naszpikowany „hajsem” serial w pełni przeznaczony do internetu. Kolejnym ewenementem skazującym ten tytuł na sukces był udział rozpoznawalnej gwiazdy filmowej Kevina Spacey’a. Za Netfliksem poszli kolejni producenci zatrudniając znane osobistości z dużego ekranu. Świeżym tego przykładem jest Nicole Kidman i jej intrygująca kreacja w produkcji HBO „Wielkie kłamstewka”.



Największym zaskoczeniem był model publikacji odcinków o losach Franka Underwooda, bohatera „House of Cards” i jego współtowarzyszy. W dniu premiery zostały opublikowane wszystkie epizody pierwszego sezonu! Istne szaleństwo! I stało się, to był pierwszy rewolucyjny krok, gdzie serial stawał na równi z filmem. Potwierdzają to także liczne nagrody przyznawane twórcom serialowym. Jeśli o mnie chodzi, to stawiam, że za kilka lat nawet Oscary będą rozdawane dla telewizyjnych produkcji – bo nie będą odstawały jakością od tych pełnometrażowych.

Seryjni widzowie

Powracając do binge-watchingu (pl. serialowy maraton, seryjne oglądanie) i początków tego zjawiska. Wszystko zaczęło się od przytoczonego już „House of Cards”. Widzowie pokochali oglądanie odcinka po odcinku, sezon po sezonie, serial po serialu. I tak zrodził się pomysł, aby nazwać ten trend, który z roku na rok wciąż rósł. Nawet w Polsce podjęto próbę zaspokojenia apetytu seryjnych oglądaczy w okresie wakacyjnym, przy okazji produkcji „Na krawędzi”, gdzie pełny sezon został opublikowany w internetowej telewizji IPLA. Na antenie Polsatu, druga seria pojawiła się dopiero w jesiennej ramówce. O Seryjnych mógłbym pisać w nieskończoność, jednak by nie tracić czasu, odeślę Cię TUTAJ po więcej informacji.

Brak wyraźnych różnic w realizacji produkcji

Coraz częściej można zauważyć zjawisko przeniesienia seriali poza telewizję. Bo to, że są już dostępne w internecie wyjaśniłem powyżej. Nadawcy telewizji starają się tworzyć ideologię wokół treści opowiadanych w serialach. W tym celu organizują spotkania z fanami i z dziennikarzami przy okazji nowych sezonów. Takie premiery często są organizowane w miejscach – mogłoby się wydawać – przeznaczonych tylko dla filmów. Mowa oczywiście o kinach. Oprócz przedpremierowej emisji odcinka, dla fanów czekają atrakcje, m.in. gadżety związane z serialami czy spotkania z aktorami.

Skoro o filmach mowa, to płynnie przechodzę do omówienia sposobu kreowania pełnometrażowej produkcji. I tu różnice się zacierają.

Spójrz na listę najchętniej oglądanych filmów w kinach. Na te wszystkie bijące rekordy odwiedzin w dniu premiery. Najczęściej są to produkcje z zamiarem kontynuacji w kolejnych częściach. Przytoczę tutaj chociażby całe uniwersum Marvela i przygody najbardziej znanego superbohatera – Iromana granego przez Roberta Downeya Jr. Nie wspominając już o Harrym Potterze, który mógłby być miniserialem lub przynajmniej dwusezonową produkcją. Jak tak teraz o tym myślę, to w sumie nie byłby taki głupi pomysł! Oglądałbym niezliczoną liczbę serii o tym niezwykle dzielnym czarodzieju. Zaraz, czy ja już mówiłem, że kocham seriale? Hmmm…

Warto wspomnieć także o zjawiskowym świecie Tolkiena – Władcy Pierścienia czy Hobbicie. Z kolei filmy z zamkniętą historią omówioną w 2-3 godziny, nawet odnoszące duże sukcesy, nie są w stanie dorównać tym wielkim hitom. Właśnie dlatego, że masówka chce stale oglądać poznanych już bohaterów. Przyzwyczajać się do nich, uczyć się ich na pamięć i starać się zrozumieć ich emocje. Czyli robić dokładnie to, do czego przyzwyczaja nas serial.

Film albo serial - Harry Potter
Film albo serial – Harry Potter

Hollywood szykuje zmiany dla widza 2.0

Ostatnimi czasy największe wytwórnie rodem z Hollywood prowadzą zacięte rozmowy z właścicielami serwisów VOD (więcej o tym TUTAJ). Jak pokazują badania, użytkownicy chcą mieć wybór – pójście do kina lub obejrzenie w domowym zaciszu. W chwili obecnej, wszystkie kinowe filmy trafiają do dalszej dystrybucji po trzech miesiącach od premiery na dużych ekranach. Ten stan rzeczy zmieni się po porozumieniu między wytwórniami a dystrybutorami treści online. Docelowo, pełnometrażowe materiały mają trafiać do internetu już miesiąc po debiucie, a nawet i wcześniej. Oczywiście wypożyczenie takiego filmu będzie kosztowało potencjalnego klienta tyle samo lub więcej niżby miał zapłacić w kinie.



Przyszłość dystrybucji filmów stawia przed kinami duże wyzwanie. Aby móc utrzymać swoją dotychczasową, monopolistyczną niemalże pozycję, właściciele multiplexów będą musieli dostosować się do zmiany zachowań klientów. Już teraz pojawiają się piękne obrazy kręcone na potrzeby internetu – chociażby dla serwisu Netflix. Na tegorocznej, 70-tej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes o nagrodę Złotych Palm walczył film „Okja” wyprodukowany na zlecenie wspomnianej platformy. Tytuł opowiadający o superświni i jej przyjaciółce nigdy nie trafił na duże ekrany. I to było przedmiotem ostrej dyskusji podczas festiwalu. Kina rozpoczęły bojkot…

Film albo serial - Okja
Film albo serial – Okja

W sprawie tej kontrowersyjnej sytuacji wypowiedzieli się członkowie składu jurorskiego. Reżyser Pedro Almodóvar broni kina twierdząc, że każdy film powinien zacząć swój „żywot” od dużego ekranu. Will Smith ma nieco inny pogląd na tę sytuację. Powołując się na doświadczenie jego dzieci, uważa, że takie serwisy jak Netflix nie sprawiają, by jego pociechy rezygnowały z rozrywki serwowanej w kinach. Oba źródła rozrywki mogą się wzajemnie uzupełniać.

Pozostaje zatem odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie: Film czy serial? Choć wybór nie jest łatwy, to odpowiedź w moim przypadku nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem. Czy już wiesz, co wybieram? Serial! Ej, skąd wiesz? <uśmiech>

Artykuł autorstwa Kamila Świdzińskiego w ramach cyklu „Duży format” na łamach serwisu VODnews.pl.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
Comodo SSL