Właśnie w tym momencie gdzieś na świecie tysiące osób klika „OGLĄDAJ KOLEJNY ODCINEK”. Niektóre zarwą przez to noc… To binge-watcherzy. Seryjni oglądacze.
Binge-watching można przetłumaczyć jako szał, a nawet orgię oglądania, pójście w tango. Po polsku coraz częściej mówi się o seryjnym oglądaniu, czyli o odpalaniu odcinków serialu ciągiem – jeden po drugim.
W amerykańskim badaniu Netfliksa trzy czwarte użytkowników odpowiedziało, że binge-watching to obejrzenie od dwóch do sześciu odcinków podczas jednego posiedzenia. Trzech na pięciu respondentów przyznało, że seryjne oglądanie uprawia regularnie.
Do popularyzacji zjawiska przyczyniła się poszerzająca oferta i coraz większa dostępność serwisów VOD. Pomogła rosnąca liczba urządzeń na których możemy oglądać wideo i wzrastająca prędkość przesyłu danych. Nie bez znaczenia jest też poprawa samej jakości i różnorodność oferowanych produkcji.
Zobacz więcej o początkach binge watchingu
Maraton z Kevinem Spacey
Pierwszym serialem, którego sezon został udostępniony tylko w internecie i to od razu w całości był House of Cards. Zanim jednak Netflix jako pierwszy postawił na nowatorski model dystrybucji, przeprowadził badania. Wykazały one, że połowa subskrybentów serwisu ogląda cały sezon serialu w mniej niż tydzień. Nawet jeśli sezon to 22 odcinki! Udostępnienie całej serii opłaciło się – do Netfliksa ściągnęło 2 mln nowych użytkowników, a sam serial zachwycił krytyków. Do oglądania perypetii bohatera granego przez Kevina Specey’a i jego walki o władzę nad Ameryką przyznał się nawet Barack Obama.
Nowa jakość tasiemca
Serial, będący kiedyś słabszym bratem filmu, zaczął w ostatnich latach coraz częściej mu dorównywać. Wielu widzów zgadza się co do tego, że seriale już przewyższyły film pod względem możliwości fabularnych. Twórcy seriali na przestrzeni wielu odcinków mogą, bardziej niż twórcy dwugodzinnego filmu, pogłębić wątki i stworzyć wielowymiarowe postacie. W pewnym sensie to teraz filmy składają ukłon tasiemcom tworząc coraz więcej filmowych serii.
Także budżety przeznaczane przez studia na produkcje telewizyjne zaczynają dorównywać tym filmowym. Pierwszy sezon „Gry o Tron” stacji HBO, został wyprodukowany za około 60 mln dolarów, kolejne serie kosztowały jeszcze więcej. Lepszą jakość widać gołym okiem – w imponujących scenografiach, oddających klimat kostiumach i rewelacyjnych efektach specjalnych. Za wyzwaniami artystycznymi i wielkimi budżetami podążają twórcy – reżyserzy, scenarzyści i wybitni aktorzy. Do tego grona dołączyli już Anthony Hopkins grający w „Westworld”, Jude Law („Młody papież”) i John Lithgow („Dexter”, „The Crown”). Czy wysiłki twórców doceni Amerykańska Akademia Filmowa i zacznie rozdawać Oscary także tym, którzy swój talent realizują przy produkcjach telewizyjnych?
Niedopasowani
Wraz z nadejściem internetu, drukowi wieszczono koniec. Gdy na rynek weszły serwisy VOD zaczęto mówić o początku końca tradycyjnej telewizji.
Telewizja prawdopodobnie się nie skończy, ale epoka sztywnych telewizyjnych ramówek przechodzi czas turbulencji. Potrzeba wolności wyboru i decydowania o własnym czasie objawia się w wielu aspektach . Od coraz częściej podejmowanym przez ludzi wyborze życia samostanowiącego singla, po wybór napoju. Konsument na miarę aktualnej epoki nie chce po prostu kawy. On życzy sobie latte na mleku sojowym, z dwoma espresso i z syropem kokosowym. Bez posypki. Oczywiście w ulubionym kubeczku. Nie chce się dostosowywać, dlatego w środę o 20:00 nie zasiądzie przed telewizorem na kanapie. Sam zdecyduje kiedy obejrzy kolejny odcinek serialu. Być może poczeka na zakończenie emisji serii w telewizji, by zobaczyć wszystkie odcinki za jednym zamachem. Bez zbędnych przerw. O sposobie i liczbie skonsumowanych odcinków zdecyduje sam, w zależności od swoich sił, potrzeb i wytrzymałości baterii w tablecie. Bo w celu oglądania pewnie nie usiądzie przed telewizorem. Teraz telewizja ma podążać ze użytkownikiem – w jego telefonie, tablecie czy laptopie. Konsument a.d. 2017 może zechcieć wrócić do przygód Lannisterów jadąc do pracy tramwajem. To do takiego użytkownika ma się dopasować telewizja, a tego ta tradycyjna nie dokona.
Seryjne oglądanie, czyli binge-watching po polsku
Co czwarty polski internauta to seryjny oglądacz – tak wynika z badań MEC z połowy ubiegłego roku (więcej o tym TUTAJ). Rodzimy oglądacz nie odstaje od amerykańskiego binge-watchera. Wśród widzów seriali, dwie na pięć osób uprawiając seryjne oglądanie konsumuje co najmniej trzy odcinki z rzędu, a co dziesiąta – pięć odcinków. Oglądacz to częściej młody mężczyzna (15-34 lata) z dużego miasta. Aż czterech na pięciu takich osób korzysta z serwisów streamingowych, a co trzeci sięga po torrenty. Wśród najbardziej cenionych przez „seryjnych” producentów seriali, najwyższe miejsce zajmuje HBO, za nim BBC i FOX.
Seryjne oglądanie a depresja
73% osób przepytanych w badaniu Netflixa powiedziało, że z seryjnym oglądaniem wiążą pozytywne odczucia. Niestety psychologowie mają na ten temat inne zdanie. Z kompulsywnym oglądaniem łączą depresję i problemy z samokontrolą, ale na ten temat więcej w kolejnym artykule dotyczącym seryjnego oglądania.
Joanna Więckowska
Bardzo ciekawy artykuł, jeden z lepszych na stronie! oby więcej! 🙂